Jak co roku – bo stało się to już tradycją – publikuję informacje o mojej setce celów (tak, stówce!). Dla wielu z Was jest to jeden z bardziej inspirujących postów na blogu, to bardzo miłe. Zatem zaczynamy!
1. Rodzina i zdrowie:
Jak zawsze – te cele są na pierwszych pozycjach. I tu było dobrze, choć zdrowotnie początek roku zachwiała operacja mojego męża, parę dobrych tygodni w szpitalu / na wózku / o kulach. Wydawać by się mogło, że zachwiała.
Ale finalnie wyszły z tego dwie fantastyczne rzeczy – Łukasz zrzucił 13 kilo (!!!) i pozbył się paskudnego metalu, który od kilku lat mieszkał w jego łydce i stopie 🙂 Jak widać, wszystko jest po coś.
I tu ciekawostka:
Wyznaję tą filozofię już jakiś czas – filozofię tego, że czasem nie rozumiemy przebiegu smutnych zdarzeń, ale jeśli je zaakceptujemy, okazuje się, że były nam po coś potrzebne. Nie zawsze trzeba ze wszystkim walczyć, czasem trzeba to przyjąć, by się czegoś nauczyć lub coś innego dobrego z tego wyprowadzić.
2. W kwestii zdrowia – zapanowałam nad cerą!
Wreszcie!!! Trwało to długo i było wielowątkowe. Cera poprawiła się finalnie w tym moim 33 roku życia dzięki:
- niejedzeniu ostrych potraw
- ograniczeniu nabiału (jadłam codziennie, a to jest bardzo niezdrowy nawyk–> patrz punkt 3)
- dalszym ograniczeniu cukrów i słodyczy (to już 14 lat jak nie jem klasycznych słodyczy, a może nawet dłużej; przestałam liczyć)
- zabiegom mikrodermabrazji (które wykonuję sąsiedzko przy Dobrych Masażach)
- suplementom z firmy Forever (jeśli nie znacie, to proszę piszcie, przyłączę Was do mojej sieci) – głównie tabletkom z (1) chlorofilem i (2) wit. A, E, a także dzięki piciu codziennie miąższu z aloesu (nie soku!!)
- kremowi do twarzy z firmy Mary Kay (trafiłam na niego dzięki Adriannie – bardzo dziękuję!)
Wyleczyłam też alergię na twarzy. Nie wiem, skąd przyszła, ważne, że poszła. Tu wsparłam się niesterydową maścią od dermatolożki – która jest swoją drogą klientką w naszym gabinecie masażu 🙂 Hania – tu pozdro dla Ciebie!
3. Kuchnia wegańska i wegetariańska:
Absolutnie wielki sukces mojego 33 r.ż. Wielkie odkrycie, wielkie zaskoczenie. Chęć jedzenia większej ilości warzyw, a ograniczenia mięsa i nabiału, wyrosła na bazie NIE MODY, a książek. Podaję poniżej te, które wywarły na mnie największy wpływ, choć na początku byłam im trochę sceptyczna. Najlepsze jednak, że mój mąż – PRAWDZIWY MIĘSOŻERCA – przestawił się z radością na wegetariańskie potrawy.
I teraz uwaga!! Czy jemy mięso? Tak, jemy. Czy jemy nabiał, ryby i jajka? Tak, jemy.
Ale jemy rzadziej. Średnio 1-2 mięsne śniadania w tygodniu, i 1-2 mięsnych obiadów w tygodniu. Na tym koniec.
Jest pysznie, jest egzotycznie, jest sexy. Dziś na śniadanie wtryniałam np. pasztet z czerwonej soczewicy. Poznaję smaki, o jakich nie miałam pojęcia, i przyprawy, jakich nie znałam. Czuję się świetnie – cały rok bez grypy, anginy, bez kaszlu, kataru i przeziębienia. Oj przepraszam, miałam chyba 2 razy ból gardła i krtani. To tyle.
Czas na rekomendowane książki:
- Jedz i biegaj. Scott Jurek.
- Food Pharmacy. Lina Nertby Aurell, Mia Clase
- Smak szczęścia. Agnieszka Maciag.
- Zdrowy sukces. Przez żołądek do sukcesu. Krzysztof Abramek
Chcę też podziękować p. Karolinie, która kiedyś u mnie w domu myła okna. To ona podała mi przepis na nutellę dla dzieci – jest boska! Awokado, banany, prawdziwe kakao (całkiem sporo) – zmiksuj, a jak chcesz – dodaj łyżkę miodu. GOTOWE. Dla dzieciaków odlot na maxa. Jak coś zostaje, zabijamy się o to z mężem.
4. Randki z mężem raz na tydzień.
12 lat razem. 7 lat małżeństwa. Wydawać by się mogło, że wdała się rutyna. Nie wdała.
Jedna randka bez dzieci raz na tydzień. Obowiązkowo. Jeśli nie ma opieki do dzieci – to film, wino, rozmowy, gdy maluchy śpią. Bez telefonu, bez pośpiechu, bywa, że bez ubrań 🙂
A jak mamy opiekę, to spacerujemy, jeździmy na kawę, biegamy. Więcej też nie powiem, bo to są tylko nasze sprawy, spraweczki.
Jako ciekawostkę dodam, że systematyczne dbanie o relację z drugim człowiekiem uważam obecnie za najbardziej zaniedbywaną kompetencję społeczną. Być może zechcesz się nad tym pochylić u siebie w rodzinie czy w gronie przyjaciół. Kiedy ostatnio byliście na spokojnej kawie, spacerze, rozmowach w pubie?
5. Wstawanie z łóżka metodą na bazie tej od Tony’ego Robbinsa.
Zaraz jak się obudzisz, to pomyśl o 3 rzeczach, za które jesteś wdzięczny (małych i dużych). Potem przypomnij sobie swoje 3 największe cele na dłuższy okres. Potem 3 małe cele na ten dzień. Potem weź prysznic – krótki i zimny.
Tego ostatniego nie robię. Nie znoszę zimna 🙂
6. Przychody z bloga:
W wieku 33 lat chciałam, by zarobił 900 zł miesięcznie. Wyszło mi trochę ponad 1200 zł. HAHAHA!
To dzięki Wam. Wielkie, wielkie podziękowania dla stałych bywalców, nowych perełek, dla zwolenników, dla sprzymierzeńców, i dla tych, których słuszne słowo krytyczne pozwala go udoskonalać.
Planów na ten rok w zakresie bloga większych nie mam – utrzymanie 1200 zł przychodów będzie wspaniałe.
7. Założenie z mężem gabinetu masażu.
Gabinet działa od 06-/07.2017. Myślimy o drugim punkcie. Ostatnio klientka Beata (pozdrawiam kochana!) zapytała się mnie, kiedy otworzymy punkt w Gdańsku. I była 2gą czy 3cią osobą z takim zagadnieniem!
Pomyślimy, zobaczymy. Presji nie mam, ale że lubię to, co robię, to może przed 35 rokiem życia będzie i drugi gabinet:) Na razie wymasujesz się w Gdyni – Dobre Masaże.
(A teraz powiem o potędze wizualizacji. Pewnie nie uwierzysz, ale gdy pisałam te słowa, właśnie zadzwoniła Agata- masażystka, pochwalić się tym, że dostała 50 zł napiwku, od Pani, która wykupuje stałe zabiegi. Brawo dla Agaty i brawo dla Dobrych Masaży. I wielkie brawo dla tej Pani – za wdzięczność i hojność.)
8. Wyrażanie złości.
W celach miałam pracę nad sobą, w momencie złości. Dokładniej to, by ją lepiej wyrażać słowami. Szczególnie, by nie krzyczeć na córkę, która odstawia cyrki ubierając kurtkę, zapinając sweter. Jak jej to nie wyjdzie, a nie zawsze wychodzi, potrafi zdjąć wszystko, co ma na sobie (majtki włączając), porozrzucać po pokoju i położyć się na ziemi z rykiem. To powoduje opóźnienie wyjścia z domu rzędu 20 minut.
W tym roku jestem z niej i z siebie bardzo dumna, bo złości są krótsze, ja też już nie krzyczę tak często. Wpadłam na pomysł (dzięki książce „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły” – Adele Faber), by Łucja narysowała obrazek. Na obrazku są wszyscy uśmiechnięci, Łucja nie może ubrać kurtki, ale podchodzi do mamy i prosi o pomoc.
ZADZIAŁAŁO.
Teraz zawsze mówię jej, że ubieramy się jak na rysunku.
Najprostsze sposoby są często najlepsze. Bywa, że w biznesie kombinujemy, pchamy pod górkę kamienie, pot leci z czoła. A wystarczy zapytać kogoś o radę, albo zajrzeć do książki z case study, jak inni dany problem rozwiązują.
9. Pisanie dziennika.
W celach było, by pisać regularnie, min. raz na tydzień. Piszę częściej, a planuję pisać tak co 2 dni.
To niesamowicie pogłębia refleksyjność, poznanie siebie i pamięć. Jeśli masz jakiś problem, zapisz go sobie, a potem wyprodukuj kilkanaście rozwiązań – także bezsensownych i niemożliwych.
Zostaw to na jakiś czas. Reszta zadzieje się często sama. (1) Albo poczujesz chęć do pewnej zmiany, (2) albo poczujesz, że problem nie jest już taki wielki, (3) albo okaże się, że dziś i tak go nie rozwiążesz i głupio będzie więcej się tym przejmować – bo nie masz już dzisiaj na coś wpływu.
10. Troska o ciało.
To wielki sukces mojego 33 roku życia.
Wspaniały wynik na maratonie w sierpniu, złamane 2 godziny w półmaratonie jesienią.
Troska o ciało 5 dni w tygodniu to:
- masaż x 1 minimum
- sauna x 1
- biegi x 2
- stretching x 1
Dodatkowo opracowałam nowy nawyk – wszędzie, gdzie wyjeżdżam i nocuję, biorę strój do biegania. I biegam. Wszędzie, czasem po parę razy. Dotyczy to wakacji (wybieram z tego tytułu miejscówki na nocleg!!!), wyjazdów na szkolenie (teraz Koszalin, wcześniej m.in. Piła, Bydgoszcz, Szczecin, Inowrocław, Włocławek, Nowy Dwór Gdański, Warszawa).
Zainspirowała mnie do tego Beata Sadowska i książka „I jak tu nie biegać!”. Poza tym jest to niesamowite uczucie zwiedzania nowych miejsc w biegu.
11. Zmieniłam okulary.
To pikuś jest. Ale dla mnie bardzo miły i ważny 🙂
12. W firmie wszystko bomba.
To nie pikuś. Ale też miły i ważny 🙂 Nie chcę pisać za dużo o Personii, bo wiem, że konkurencja wczytuje się w każdą linijkę każdego tekstu. Ale mogę tylko powiedzieć, że 33 rok życia przyniósł atrakcyjny wyjazd integracyjny, poprawę relacji w zespole i jeszcze kilka innych wspaniałych rzeczy, także finansowych. To tyle. Jesteśmy mocni. Kopiują nas i mnie – i tu, i tam.
13. Tu będzie lista zbiorcza kilku celów, ale z powodów jak wyżej, nie wszystko mogę od tak, wyjawić:
- częste spotkania ze znajomymi – w roku 33. mojego życia kilka ciekawych osobistości stało się moimi dobrymi znajomymi –> Dziękuję!!
- zmieniłam ważny gadżet życiowy –> nie powiem jaki, ale kto mnie zna, to z czasem zobaczy 🙂
- duużo więcej mogę odpocząć –> dzieci bawią się same i co niedzielę rano mam czas dla siebie w piżamce 🙂
- z reguły dobrze śpię –> 8 godzin snu to podstawa (mam w nosie produktywność po 6 godzinach snu przez 5 dni w tygodniu; już dawno z tego wyrosłam)
- mój synek świetnie poszedł do przodu z ćwiczeniami logopedycznymi (mówi „sz” jak tralala)
- no i napiszę – co mi tam –> przymierzam się powoli do myślenia nt. poszerzenia rodziny 🙂 Myślenia, nie działania! Wiem, że to znaczna różnica, ale jeszcze 2-3 ważne projekty życiowe przede mną, ale jak je zamknę w 34/35 roku życia, to strach się bać !!
To chyba tyle z tego, co chcę ujawnić 🙂 I tak poszłam po bandzie.
Spotkajmy się na kawie, to chętnie wymienimy się inspiracjami 🙂
A jeśli chcesz poczytać o celach z 32/33 roku życia – klikasz tutaj: Dziś kończę 33 lata. Uważaj! Ten post ma ponad 200 polubień!
01/28/2018
Pięknie motywujące. Sam się zabieram do upublicznienia moich celów na blogu, jednak jeszcze się waham czy aby na pewno chcę się wszystkim dzielić. Aczkolwiek, zapewne niedługo to nastąpi 😉
Powodzenia na dalszej drodze życzę!
02/02/2018
Fantastyczny rok za Tobą Marto. Nowych okularów nie widziałam! Ściskam Cię ciepło 🙂
02/06/2018
Bardzo dziękuję Asiu 🙂