O moich emocjach przed i podczas maratonu. O moich trudnych chwilach, kiedy ryczałam, i o półtorarocznych przygotowaniach. I o tym, co ma maraton do biznesu przeczytasz w tym poście.
Hasło tego posta zapożyczyłam od Organizatorów 2. PZU Gdańsk Maraton. Jest to dobra metafora, bo każdy kilometr biegu, szczególnie po 30 kilometrze, przeżywa się całym sobą. A jak ja przeżyłam maraton?
Przygotowania do maratonu:
Maraton to było moje marzenie. Prowadziłam 6 lat klub fitness, potem go zamknęłam i przerzuciłam się na bieganie. Zaczynałam od 4-5 kilometrów, na bieżni, bo nie znoszę zimy. A to był listopad i nagrodą za te 5 km była pyszna, cieplutka sauna, którą ubóstwiam. Trenowałam (uwaga!) jak mega amator, tylko raz w tygodniu. Po 3-4 miesiącach doszłam do 10 km, ale rzadko bardzo biegałam na dworzu.
W klubie fitness, do kórego chodziłam, spotykałam czasem moje byłe fitnessowe klientki, które zdziwone pytały: „O Marta, co Ty tu robisz?”. A ja z dumą mówiłam: „Trenuję do maratonu!”. I tak się zaczęło. Od gadania, od króciutkiego dystansu. Namówiłam męża na saunę (po małym biegu) i wkręcił się. Miał ze mną biec teraz maraton, ale kontuzja nogi nie dała mu szansy. Pobiegłam sama.
Emocje podczas maratonu:
Pobiegłam sama ze łzami w oczach. Najwięcej emocji przeżywałam w sobotę z rana, gdy przyszło mi odebrać pakiet startowy. Spotkałam koleżankę, akurat tak się złożyło, że organizatorkę. Która widziała mnie po 10.00 rano bez makijażu, ze łzami w oczach, chlipiącą do męża, że tego nie przeżyję. Oglądałam wówczas trasę na wielkim telebimie w Amberexpo. I mówiłam, że nie dam rady. Że umrę na trasie. Wcześniej (1,5 miesiąca przed maratonem) najdłuższa trasa, jaką przebiegłam, to było 33,5 km. Zabrakło mi wówczas sił na 10 min, by dobiec do zaplanowanych 35 km.
A potem? Potem był ciężki bieg i walka z samym sobą. Przede wszystkim ze zmęczeniem nóg i pęcherzami na stopie. Na mecie zaś były łzy wzruszenia. I pioruński ból nóg, który trwa do dzisiaj. Dobrze widać to na filmiku The day after the Marathon:
Jak siadam? Jak wstaję? Jak korzystam dziś z toalety? Jak chodzę po schodach? To możecie sobie tylko wyobrazić. I choć obrażeń nie mam dużo – raptem 5 pęcherzy na stopach, myślę, że ból nóg od czubków palców po uda i pośladki na długo zostanie mi w pamięci.
Maraton a biznes:
W sobotę wieczorem spakowałam manatki – rzeczy do przebrania, rzeczy do biegania, kartkę z motywacyjnymi tekstami do analizy podczas każdego kilometra od 21 zaczynając. Zwizualizowałam się po raz setny na trasie, szczególnie odcinek pod górę po 15 km i całość trasy po 30 km. Wizualizację stosuję także w biznesie, przed trudnym spotkaniem czy szkoleniem. To zawsze działa.
Wiesz, co najczęściej wizualizuję? Początek i koniec wydarzenia, a także każdy najdrobniejszy szczegół, który może się nie powieść. Wyprzedzam rzeczywistość i myślę, jak sobie poradzę z trudnościami. Co zrobię, gdy zabraknie mi sił.
Do trudnych wyzwań w biznesie przygotowuję się zawsze. Przygotowania zabierają często więcej czasu i energii, niż samo wydarzenie. To tak, jak chcesz przykładowo nagrać dobry webinar, który trwa 45 min. Poświęcasz czasem na to cały dzień.
A teraz najważniejsze:
Wszystko, ale to wszystko, rozbija się o motywację. Rzadziej o umiejętności. Czasu 3:30 nie osiągnę zapewne nigdy, ale to nie jest wymówka do tego, by nie pokonywać swoich ograniczeń! Nie zawsze musimy być najlepsi, ale zawsze musimy się starać doskonalić!
Więcej na temat motywacji, pokonywania samego siebie opowiem na moim seminarium całodniowym we wrześniu. Bo Możesz Więcej Niż Myślisz!
Zdjęcia z 2. PZU Gdańsk Maraton:
Poniżej parę fotek. Na mecie czas netto 4:45.33 🙂 DUMNA!! Za kilka miesięcy spróbuję z mężem pobić rekord.
Tobie też powodzenia – w życiowych maratonach!
05/18/2016
Raz jeszcze szczere gratulacje! Ani przez moment w Ciebie nie wątpiłam 🙂 Mój brat (któremu pochwaliłam „się” Twoim sukcesem) też Ci gratuluje i jest ciekawy w jakim czasie robisz 10 km.
05/18/2016
Dzięki Wiola! Co do 10 km – na treningach ponad 60 min, na zawodach ok. 55 min. To nie są fenomenalne liczby i każdy biegacz to wie, ale wystarczą na maraton 🙂