Dla wielu z nas rozwój kariery zawodowej to coś, co buduje przynajmniej częściowo tożsamość. Wyznacza, to kim jesteśmy także poprzez styl życia. Poprzez nieumiejętne planowanie, albo nietrafne jej ukierunkowanie kończysz czasem z ręką w nocniku i zwyczajnie żal tych kilku lat czy miesięcy, gdzie praca nie była motywująca, albo nie ciągnęła Cię w górę. Co najbardziej niszczy Twoją karierę?
Jak łatwo możesz zrujnować swoją karierę zawodową?
Bo o tym, co przyspiesza Twoją karierę, pisałam w poście 7 nawyków,które przynoszą sukces w Twojej karierze zawodowej. Teraz zatem czarna lista 5 grzechów na drodze do rozwoju zawodowego.
1. Brak kierowania sobą, a bycie popychanym przez los czy innych ludzi.
Czy znasz metaforę życia jako pociągu? Wsiadasz do pociągu, który gdzieś tam jedzie. Tak jak wielu innych ludzi, pasażerów. I teraz pytanie, jak się zachowasz. Czy trafisz do grupy osób, która jedzie pociągiem, ogląda widoki i liczy, że jak dojedzie do końcowej stacji, tam czekać będzie na nich SUKCES. Będą fanfary, kolorowe balony, wata cukrowa i czerwony dywan. Będą bić brawa i gratulować, żeśmy dojechali cali i zdrowi, i tacy wspaniali. Od tak, po prostu.
Czy też zaliczysz się do tej wąskiej grupy pasażerów, która wysiądzie z pociągu, nawet gdy grad sypie z nieba, bo stwierdzi, że nie będzie już na nic czekała, tylko weźmie swoje życie w garść i zacznie działać? Czy wyjdziesz z pociągu, nawet jeśli Twój towarzysz podróży tam pozostanie? Czy będziesz ciekawy, co jest za oknem?
Kierowanie karierą sprowadza się do prostego zdania: Albo Ty wpływasz na rzeczywistość, albo to ona wpływa na Ciebie. Bo jeśli to drugie, to właśnie popełniasz grzech bycia popychanym.
2. Mówienie sobie, że nie dasz rady.
Mocno z grzechem pierwszym współgra brak wiary w siebie. Życie w przekonaniach, że na zmianę zawodu, założenie firmy, zatrudnienie pracownika, zdobycie rynku zagranicą – już jest za późno, albo i za wcześnie. Myślenie, że do czegoś się nie nadajesz (polecam artykuł: Zdanie, którego już nigdy sobie nie powiem) . Patrzenie na innych i puste podziwianie, bo wyobrażanie sobie, że innym to wszystko łatwiej przychodzi. Guzik prawda. Skończ z tym. Nie oglądaj się na innych, o ile Cię szczerze nie inspirują.
3. Syndrom dwulatka – czyli: „Chcę wszystko od razu”.
To fatalnie. Bo długo tak nie wytrzymasz. Pierwsze rezultaty mogą przyjść bardzo późno. Czekasz na większe uznanie wśród pracowników? Liczysz na więcej odpowiedzialności, przekazanej Ci od szefa, czy wymagającego klienta? Marzysz o większym wynagrodzeniu? To wszystko przyjdzie, ale hejże hola! Bądź wytrwały, daj sobie czas na zdobywanie nowych umiejętności, zaufania wśród ludzi. Codziennie bądź w czymś choć trochę lepszy.
Buduj swą markę osobistą – jako eksperta, chętnego do pomocy, a nie jedynie łasego na lepsze auto czy przelew na koncie. Biznes baaardzo szybko wywala takie osoby na bruk.
Nic nie ma od razu. Wysokiej pozycji na rynku nie buduje się przebojem. Przebojowo jednak można z niej zlecieć w dół.
4. Niechęć do ludzi, którzy są wyżej.
Oj, częsty grzech, a masakryczny. Pracujesz jako menedżer, a źle mówisz o swoim dyrektorze. Prowadzisz małą firmę, a nie znosisz większej od siebie konkurencji. Gardzisz tymi, którzy są bogatsi, sprytniejsi i mają więcej. Albo są kimś więcej. Brzmi mało znajomo?
Mam taki przykład, akurat z wczoraj. Teresa, szefowa firmy handlowej – od niespełna 10 lat prowadząca biznes w mniejszej miejscowości, jest teraz zjadana przez wielkie koncerny. Klientów zabierają jej sieciówki, bo mają lepszy marketing, większy asortyment towaru i są czynni 7 dni w tygodniu. I ona zamiast się od nich uczyć, zamiast pomyśleć, co zmienić u siebie, siedzi na tyłku i narzeka. Narzeka, że jest fatalnie i że będzie coraz gorzej, że i lada moment zamknie połowę działalności.
I pewnie będzie gorzej i pewnie Teresa zamknie działalność. Bo nic nie robi, tylko patrzy, jak jej klienci jadą 18 km dalej i kupują, kupują, kupują w sieciówkach.
A co by się stało, gdyby Teresa zmienił markę swojego sklepu? Dołączyła do większej sieci franczyzowej? Może wprowadziła usługę, której nie ma w sieciówce? Może traktowałaby swoich klientów bardziej indywidualnie, choćby witała każdego świeżo upieczonym ciastem i oprowadzała osobiście po sklepie, opowiadając swoją historię? Mówiąc, dlaczego tu pracuje, co dają jej produkty i jak może pomóc każdemu z klientów z osobna.
A może też trzeba sprowadzić produkty z sieciówki, i sprzedawać je u siebie z niewielką marżą? Po co klienci mają jechać pół godziny, bo kupić śrubkę czy taśmę malarską?
Patrz na ludzi, którzy są wyżej. Patrz z podziwem i ucz się. Nie zazdrość nikomu niczego. Na zazdrości jeszcze nikt nie zbudował podziwianej przez tłumy kariery.
5. Brak umiejętności korzystania z życiowych szans.
Życie podsyła nam szanse, oj tak. Nie zawsze jednak szansa wygląda na szansę. Często wygląda na jakieś ograniczenie, na kulę u nogi. Zwolnili Cię z pracy? To może i katastrofa. Ale dla wielu była to wielka, pozytywna odmiana życia (Pat Flynn, Michał Szafrański, Walt Disney; samego Steve’a Jobsa wyrzucili przecież z roboty).
Nie dostałeś awansu? Nie zdobyłeś większego klienta, o jakiego starałeś się 2 lata? Podziękował Ci inwestor, po długich i zaawansowanych negocjacjach? Byłeś już tak blisko sukcesu, a tu – wyszło jak zawsze?
Życie serwuje nam takie pozornie niestrawne dania i patrzy, czy umiemy je przełknąć, przysłowiowo wziąć na klatę. Bo ten kto umie, bo ten, kto obraca trudne sytuacje na swoją korzyść – ten dopiero zbuduje stabilną, podziwianą i zasłużoną karierę.
Od takich chcę się uczyć, tacy mnie inspirują. Bo tacy są spełnieni, szczęśliwi i przełomowi dla świata.
A Ciebie czyja kariera zawodowa najbardziej inspiruje?
03/31/2016
Pokora, pokora, pokora i jeszcze raz pokora 🙂
Dzięki bardzo Marta za ten wpis.