Porażki. Temat znany każdemu. Raz seria sukcesów, a potem seria porażek. Czasem jeszcze większych. Jak się szybko otrząsnąć po tym, co nas spotkało, nie wypaliło, było nie tak, jak być powinno? Jak radzić sobie z emocjami?
Znasz to uczucie, kiedy wszystko idzie gładko, płynnie, lepiej niż się planowało? Zapewne. Ale zapewne jeszcze bardziej znasz uczucie, kiedy się na coś nastawiamy, czasem stajemy na rzęsach, i wychodzi kicha. Kicha na maxa.
Jak radzić sobie z porażkami?
1.To wszystko minie
Musisz pamiętać, że wszystko z czasem przemija. To jak z pieluchami u dziecka, kiedyś nawet największy oportunista sikania na nocniku, uczy się korzystać z toalety. Porażka też minie.
2. Jeśli los podsyła Ci sęki, upiecz z nich sękacz.
Te słowa to słynna maksyma Dale’a Carnegie, wyciągnięta z jego książki „Jak przestać się martwić i zacząć żyć”. Książkę mega polecam, przeczytałam ją sama 4 razy. Ostatni raz w listopadzie zeszłego roku, na urlopie. Jeśli jej nie znasz, to wiele tracisz.
Wracając do sęków, Carnegie pisze, że każde wydarzenie, jakie dzieje się w naszym życiu, powinno być traktowane jak szansa. Nawet jeśli teraz tego nie rozumiesz, bo straciłeś pracę, klient nie wykupił zlecenia (a obiecał), albo odszedł od Ciebie ktoś ważny. Wykorzystaj to, co dostałeś od losu, i idź na przód.
Wiele osób po stracie pracy zakłada swoją firmę (bo wcześniej nie miało się odwagi). Wiele osób w miejsce klienta, który nie płaci, zyskuje czas na opracowanie lepszej strategii sprzedaży. Przypomina mi się tu pewna metafora. Siedzisz sam w domu, lodówka pusta, a nagle zjeżdżają się goście. Wyczarować coś z niczego – to są często najlepsze imprezy! I tak też zrób z porażkami.
3. Porażki uczą pokory.
Wykorzystaj to. To był mój problem, przez kilka dobrych lat. Kiedy idzie Ci dobrze, kiedy wierzysz w siebie, wydaje się, że możesz już wszystko. I przychodzi taki dzień, a potem drugi, a potem robi się z tego tydzień i miesiąc, kiedy wszystko, dokładnie wszystko, idzie nie tak. Wtedy ta wiara w siebie załamuje się. Samoocena leci na łeb na szyję. I wtedy przychodzi jedna z największych życiowych lekcji – lekcja pokory.
Pokora uczy nas dystansu do siebie i świata. Uczy skromności, zamienia postawę „hej ho do przodu” w postawę cierpliwego oczekiwania i przyjmowania rzeczy takimi, jakimi są. Pokora uczy dawania, zamiast brania. Uczy ciszy i refleksji, zamiast krzyku podczas wyścigu szczurów.
Każdy, kto nauczy się prawdziwej pokory, już nigdy nie będzie taki sam.
4. Porażka uczy wdzięczności.
Wdzięczność. Często nam jej brakuje. To porażki pokazują, że gdzieś są sukcesy. To porażki uczą wdzięczności za to, co mamy. Jeśli wali się w pracy, może to czas, by poświęcić się więcej w domu? By pomóc siostrze w przeprowadzce? By wyjść z synem na mecz? Bo zobaczyć, co pięknego namalowała dziś córka.
Pasmo sukcesów oznacza często jeszcze większe pragnienie. Pragnienie sukcesów. Nimi praktycznie nie można się nasycić, bo każdy dobry wynik oznacza finalnie dalsze dążenie do celu. Zawsze chcemy czegoś więcej i lepiej. A porażka mówi Ci STOP. Doceń to, co masz, niewdzięczny człowieku.
5. Porażka jest po coś.
Na świecie jest wszystko poukładane. Nawet jak myślisz, że świat to chaos, totalny zamęt i sieć konfliktów. Tak naprawdę to wszystko ma swój sens i dokądś zmierza. Jest na to jakiś większy plan. Na Twoją porażkę też jest plan i po coś ona się wydarzyła. Tylko bądź mądry, wsłuchaj się w siebie i w otoczenie. Ucz się na błędach, to nie doświadczysz ich powtórnie.
O 10 sposobach radzenia sobie z problemami pisałam też niedawno. Zajrzyj!
A o moich dwóch fuckach z pewnego miesiąca możesz przeczytać tutaj. Jakie są Twoje porażki i czego się nauczyłeś?